Blackborough
Blackborough => Restauracje => Bar karaoke => Wątek zaczęty przez: Nicolas Caine Alexander w Marzec 16, 2015, 16:12:44
-
Jest tu zwyczajny bar oraz scena, na której można śpiewać piosenki.
-
Wszedłem, kiwając głową barmanowi. Nie było bardzo tłoczno, tylko około połowy stolików było zajętych. Scena była pusta, mimo że muzyka grała.
Podszedłem do baru.
-To co zwykle. - powiedziałem, siadając na stołku. Barman postawił przede mną szklankę i nalał whiskey. Spojrzał znacząco na mnie i na scenę, po czym znowu na mnie.
-Zapomnij. - mruknąłem, łypiąc na niego ponuro, po czym wziąłem szklankę i wychyliłem.
-
Weszłam rozglądając się na wszystkie strony. Zamrugałam i podeszłam do baru. Usiadłam na stołku obok nieznajomego.
-
-No i jak tam, panie burmistrzu? - spytał barman, wycierając szklanki.
-Już nie jestem burmistrzem. - mruknąłem, wywracając oczami. -Kadencja mi się skończyła parę dni temu.
Barman kiwnął znacząco głową i spojrzał na dziewczynę obok.
-Co podać?
-
Przysłuchiwałam się w milczeniu tej krótkiej rozmowie. Potem spojrzałam na barmana.
- Ja nic nie chcę. - przeniosłam wzrok na nieznajomego i uśmiechnęłam się lekko. - Efos jestem.
-
Weszłam, przyglądając się wnętrzu oraz ludziom spod ronda kapelusza i ściskając w dłoniach zawieszony na szyi aparat, żeby ktoś mi go przypadkiem nie zarekwirował. Rozejrzałam się, po chwili dostrzegłam pogrążonego w rozmowie burmistrza, jednak nie podedszłam do niego. Przeniosłam wzrok na scenę, a potem na barmana. W sumie, skoro już tu jestem to mogłabym cuś wychylić, jeden kieliszek na rozpoczęcie nowego życia w nowym mieście. Nigdy nie lubiłam alkoholu, ale jeden raz mi chyba nie zaszkodzi. Podeszłam do baru, wsuwając się na stołek.
-
-Caine. - uśmiechnąłem się do dziewczyny. Usłyszałem otwierane drzwi i kątem oka zobaczyłem nową sąsiadkę, bodajże Jade Shah.
-
Spojrzałam na dziewczynę, która właśnie przed chwilą weszła. Nic jednak nie powiedziałam.
-
Zajrzałem do szklanki, po czym spojrzałem na Efos.
-Mieszkasz tu? W Blackborough?
-
Rozejrzałam się raz jeszcze. Włączyłam aparat, nie tyle, żeby popstrykać zdjęcia, ile przejrzeć te stare. Uśmiechnęłam się na widok pyszczka Felryna i wystylizowanych poz moich przyjaciół na kolejnych zdjęciach.
-
- Niedawno się wprowadziłam. Nikogo jeszcze nie znam.
-
Barman podszedł do Jade.
-Coś podać?
Pokiwałem głową na słowa Efos.
-
Poprosiłam o pierwszego lepszego drinka i wróciłam do przeglądania zdjęć.
-
Barman postawił przed Jade kieliszek.
-
Podziękowałam. Powąchałam ostrożnie trunek i wypiłam mały łyk.
-
Niespełna 20-letnia dziewczyna wsunęła się do baru. Nie przepadała za śpiewaniem ani cokolwiek z tym związane, ale miała ochotę napić się czegoś mocniejszego. Podeszła do baru i oparła się łokciami o blat.
- Bur bon proszę - odparła widząc minę barmana. Ten skinął głową i podał dziewczynie drinka. Podziękowała i ruszyła w stronę jakiegoś ciemnego kąta łypiąc spode łba na wszystkich. Łyknęła nieco alkoholu i skrzywiła się. Dawno nie piła mocniejszych trunków.
-
Podniosłam wzrok znad aparatu, słysząc otwierane drzwi. Jakaś dziewczyna na oko młodsza ode mnie. Uniosłam lekko brwi, słysząc zamówienie.
- Ciao - odezwałam się do niej przyjaźnie, uśmiechając się krzywo. - Nie za mocne?
-
- Dobry - westchnęła, patrząc na kobietę która się do niej odezwała. - Nie jest mocne, dawno nic nie piłam, temu też się krzywię.
-
Powiesiłam aparat z powrotem na szyi i dosiadłam się do niej bez pytania, dzierżąc w dłoni swojego drinka.
- Musisz mieć niezłe gardło, skoro bur bon nie jest dla ciebie mocny. - uniosłam swój kieliszek. - Nawet to chorerstwo jest dla mnie silne. - zaśmiałam się.
-
- Piłam gorsze rzeczy. To cholerstwo nie jest zbyt mocne - westchnęła, mówiąc płynnie z Polskim akcentem. - Eryka.
Wolała nie mówić swojego prawdziwego imienia. Nie na razie.
-
- Jade jestem. - zasalutowałam, upiłam łyk drinka i zajęłam się ponownie aparatem. - Jesteś Polką? - spytałam, nie odwracając wzroku od sprzętu. - Masz silny akcent.
-
Skinęła głową. Aż taki ma akcent? Nieźle.
-
- Fatalnie... Ciemno... - mruknełam, wpartując się w jedno ze zdjęć. - Uhm, długo tu mieszkasz? - skupiłam się ponownie na niej.
-
- W sumie.. od kilku dni - westchnęła, dopijając drinka.
-
Kiwnęłam głową.
- Też się wprowadziłam dopiero co.
-
- Masz jakieś zwierzaki? - spytała, bawiąc się kielkiszkiem.
-
- Dwa koty. - łyknęłam drinka i skrzywiłam się. - Ohyda. Nazywają się Felryn i Kathryn. W skrócie Fel i Kath. A ty? - dopiłam alkohol.
-
- Psa. Pekińczyka - westchnęła, przypominając sobie o czarnej kupie sierści, która pewnie teraz biega sobie po domu i niszczy co mu się podoba.
-
- Moi rodzice mieli kiedyś pekińczyka. Podobno mózgi im się przegrzewają. - mruknęłam zamyślona. - Znaczy, pekińczykom. Ale i tak jest to moja ulubiona rasa zaraz po saluki. A z kotów to chyba bengalskie, norweskie leśne i persy. - dalej mamrotałam jakby do siebie.
-
Ymm.. okej.. pomyślała, patrząc na dziewczynę jakby się czymś naćpała. Ewentualnie upiła.
-
Mruknęłam cośtam jeszcze pod nosem, wciąż przeglądając zdjęcia, na których byłam tym razem ja w adwokackiej todze. (Czy jak to tam się pisze...xD)
-
Zaczęła stukać palcami w blat stołu.
-
Potarłam bezwiędnie tatuaż na lewym nadgarstku. Rozmowa jakoś się nie kleiła, ale nie miałam chęci by gadać. Wyciągnęłam się na krześle.
- Yhm... Znasz tu jeszcze kogoś? - odrzuciłam włosy do tyłu i spojrzałam na dziewczynę, na chwilę odrywając wzrok od aparatu.
-
- Nikogo - mruknęła.
-
- Ja tylko burmistrza. - wzruszyłam ramionami. - Jak się jest prawnikiem lepiej się nie przywiązywać do ludzi. Nawet jeśli adwokatem, nie prokuratorem.
-
- Nie lubę się zbytnio "bawić" w te całe znajomości. Ludzie przychodzą i odchodzą, w końcu aż ciężko nadążyć za nimi. Wolę być zdana sama na siebie, niż prosić o pomoc innych; nie znasz człowieka, twierdzi, że pomaga ci bezinteresownie, przyjdzie co do czego i chce Bóg wie czego - wzruszyła ramionami, podnosząc się. Odstawiła kieliszek na bar i wróciła do stolika, nie siadając tylko opierając się rękami o blat stołu.
- Dlatego nie ufam nikomu i z nikim się nie przyjaźnię - warknęła tylko i wsadziła ręce do kieszeni. Miała gdzieś tą panią adwokat, do życia jej się nie przyda. Skinęła głową wszystkim tu obecnym i ruszyła w stronę swego domu.
z.t.
-
Spojrzałem za dziewczyną, która wyszła wściekła, po czym na Jade.
-
Uniosłam brwi, spoglądając za nią. Pokręciłam głową i wróciłam do przegladania zdjęć.
- A pomyśleć, że chciałam tylko zagadać... - mruknęłam. - No i masz, ja też się nie przyjaźnię z kim popadnie, samotność mnie chroni. Ale chronią też przyjaciele. - dalej mamrotałam do siebie. - W innym mieście, ale są...
-
W milczeniu obserwowałam dziewczynę, która przed chwilą opuściła bar. Wzruszyłam tylko ramionami.
-
Wzruszyłam w końcu ramionami i zawiesiłam aparat na szyi. Rozejrzałam się. Nikogo więcej tu nie znałam, no, tylko burmistrza, który - co dziwne - pofatygował się osobiście, żeby mnie powitać. Czyżby zbliżał się koniec kadencji i zamierzał drugi raz kandydować, a ja miałam na niego głosować? Po raz drugi wzruszyłam ramionami. W zasadzie co za różnica. Przybrałam minę typu 'spróbuj-uciec-to-cię-zjem' i ruszyłam w jego kierunku. Wsunęłam się na stołek obok niego.
- Dobry, panie burmistrz. Co tam?
-
Uśmiechnąłem się krzywo i spojrzałem na Jade.
-Już nie jestem burmistrzem, moja kadencja skończyła się tydzień temu. Właściwie... - spojrzałem na zegarek - od jakiegoś czasu jestem już szeryfem Blackborough. Wszystko w całkowitym porządku. A u ciebie?
-
- Uuu, szeryf. - wyszczerzyłam się. - U mnie wszystko okey, panie władza. Tylko spraw na tę chwilę brak, ale nie narzekam. - zaśmiałam się krótko.
-
Uśmiechnąłem się.
-Ja też nie mam dużo roboty. Ale to dobrze - przynajmniej to oznacza, że każdy zna zasady.
-
- O tak. Bardzo porządne miasto, jak widać. - uśmiechnęłam się i przeciągnęłam. Zdjęłam z szyi aparat i położyłam go na ladzie, żeby mi przypadkiem nie spadł i nie walnął o podłogę. - Znają zasady aż za dobrze, nikt nie chce się sądzić.
-
-Heh, owszem. Amator czy zawodowiec? - spytałem, wskazując głową na aparat. -Czy po prostu takie hobby?
-
- Bardziej amator hobbista. Poszłam na studia z fotografii i odtąd szukam tego jedynego zdjęcia, najlepszego z najlepszych. Poterz rzuciłam studia i poszłam na prawo, ale nigdy z tego tak naprawdę nie zrezygnowałam. Amatorsko zajmuję się także szkicami, planowaniem, projektowaniem... A co z tobą? Zawsze chciałeś być burmistrzem - lub szeryfem?
-
-Nieee...Kiedyś właściwie byłem agentem FBI i to właśnie to satysfakcjonowało mnie najbardziej. Ale z pewnych powodów musiałem zrezygnować z odznaki agenta specjalnego na rzecz fotela burmistrza. A teraz zwolniło się stanowisko szeryfa, więc kiedy się do mnie zwrócili z propozycją pracy na podobnym stanowisku co kiedyś, z niecierpliwością doczekałem do końca kadencji. Jako dziecko myślałem też nad zostaniem siatkarzem, ale potem mi się odmieniło. - uśmiechnąłem się i przewróciłem oczami.
-
- Siatkarz? - uśmiechnęłam się. - To trochę niepodobne do agenta specjalnego czy burmistrza. Bez obrazy, oczywiście. Chcesz zobaczyć parę zdjęć? Na większości są koty, cóż... Lubisz koty? - wyplumkałam jak torpeda z innej beczki.
-
Wzruszyłem ramionami.
-Lubię wszystkie zwierzęta, ale najbardziej chyba psy. Ale patrząc na mojego Parke można całkiem zmienić zdanie. - zaśmiałem się. -Możesz pokazać.
-
- E tam, z pewnością jest słodki. - przewróciłam oczami. Włączyłam aparat i wpatrzyłam się w ekranik, by wybrać zdjęcie, które jest warte pokazania. Prychnęłam, widząc pyszczek Fel'a. Podsunęłam aparat Alexandrowi. - To je mój kot, Felryn. Norweski leśny.
-
-Fajny kot. - stwierdziłem, przyglądając się zwierzęciu.